Bywa, że określenie Klient_ka na początku terapii zaskakuje osoby zgłaszające się po pomoc. W pierwszej chwili reagują uśmiechem, albo śmiechem i dopytują, skąd pomysł, aby tak ich nazywać? No cóż…. W większości nurtów psychologicznych i terapeutycznych faktycznie stosuje się określenie Pacjent-ka, jednak nie w Gestalcie, zwłaszcza w praktyce prywatnej, w której nikt nie wymusza nomenklatury szpitalnej. W języku polskim słowo Klient_ka kojarzone jest raczej z obszarem sprzedaży i handlu. Oznacza kogoś, komu można coś, z oczywistym zyskiem, sprzedać. Mam wrażenie, że nie zawsze kojarzy się w pozytywnie. Pacjent_tka może oznaczać troskę i zaopiekowanie, sugerować kontakt z kimś, kto pomoże, ukoi, wyleczy, da ulgę. Brzmi cieplej, bardziej empatycznie. W Gestalcie dbamy jednak o to, aby relacja między osobą pomagającą, a potrzebującą pomocy była partnerska, nacechowana wspólnym poszukiwaniem możliwości zmiany. Nie jesteśmy ekspertami, od których „bierny” chory otrzyma wskazówki, porady i zalecone metody postępowania. Osoba w trakcie terapii jest stroną współpracującą, autonomiczną i świadomą kierunku swojego rozwoju. Terapeuta_tka jest tuż obok/ przy, nie nad. Klienci mają na proces terapii taki wpływ jak terapeuci. Słowo „Pacjent_ka” pobrzmiewa pewną zależnością, podległością pod osobę wszechwiedzącego lekarza. Oznacza stosowanie się do wskazówek i sugestii, wiąże się z diagnozą. Większość osób, które pracują ze mną nieco dłużej, nie ma problemu z określaniem się po gestaltowsku. Jedna z nich ostatnio nawet stwierdziła, że „Klientka” brzmi bardziej sprawczo, nie bezradnie, z czym trudno się nie zgodzić. Określanie osób w procesie terapeutycznym nadaje im rangę współtworzących, a nie biernie słuchających. Terapeuta_tka niewiele zdziała, jeśli osoba w terapii nie wniesie swojej woli do pracy i zmiany. Może jedynie stworzyć warunki, w których będzie można poczuć siłę relacji Ja-Ty, bo w takich relacjach chcemy funkcjonować w codziennym życiu, budując relacje z innymi.