Zadzwonił telefon z prośbą o szybką konsultację w pierwszym możliwym terminie. Udało się go bez problemu znaleźć. Rozmawiamy 50 minut. Opowiadasz mi o sobie, o tym, co Cię spotkało i że dłużej tak już nie możesz i nie chcesz. Trzeba to zmienić i dlatego tu jesteś. Płaczesz. Ocierasz łzy, które Cię krępują, choć gabinet to jedno z miejsc, w których płacz nie ma limitu. Chcesz się zabrać do pracy i zmienić to, co jest teraz. Spotykamy się na kolejnym spotkaniu konsultacyjnym. Widzę, jak jest Ci ciężko, jak w sobie nosisz wszystko , o czym mi opowiadasz. Rozmawiamy. Słucham Cię i jestem blisko Ciebie.
Na trzeciej konsultacji pytasz mnie, czy nasze spotkania mogłyby się odbywać co dwa, a nawet czasem co trzy tygodnie. Zapadła cisza. Upewniam się, czy dobrze Cię zrozumiałam. Potwierdzasz i wyjaśniasz, że ?ustawienie? terminu co tydzień jest niemożliwe, bo masz mnóstwo innych rzeczy, które też trzeba uwzględnić. Wykrojenie godziny na sesję w tygodniu, graniczy z cudem. Czekasz na moją odpowiedź. Mówię, że w takim rytmie nie pracuję z nikim, ponieważ wówczas nie ma procesu terapeutycznego. Wyjaśniam, na czym to polega i jak proces wygląda z mojej perspektywy.
Przychodzi Człowiek, często zmęczony swoim bólem i niemocą. Najczęściej wyrzuca z siebie wszystko, co go trapiło przez ostatnie miesiące, lata, a czasami całe życie. Z największą uważnością słucham i angażuję się. To, co dzieje się na sesjach, pracuje pomiędzy nami i kształtuje naszą relację. Przez następne kilka miesięcy będzie ona wpływać również na moje życie i pozostanie niezwykle ważna. Nie wyobrażam sobie odwołać sesji z byle powodu. Nie dopuszczam, że mogę iść na nią z marszu, nieprzygotowana. Nie zjawiam się nigdy w ostatniej chwili. Zawsze na Ciebie czekam dużo wcześniej i jak wchodzisz, to jesteśmy już tylko my.
Jak chcesz pracować nad zmianą, skoro nie znajdujesz na to czasu? Ból, który w Tobie słyszę, o którym mi mówisz jest ogromny i wierzę, że krok po kroku znajdziesz z niego wyjście, ale na pewno nie rytmie spontanicznych sesji przy braku ważniejszych zajęć. Terapia nie jest okazją do wygadania się raz w miesiącu. Jest to proces ze wszystkimi swoimi zasadami i strukturą. Nie może odbywać się od przypadku do przypadku, między pracą, siłownią, basenem i delegacją. Jeśli nie jesteś w stanie znaleźć na to godziny w tygodniu, to nie mogę zaangażować się we wspólną pracę. Nie mogę odpowiadać za to, jak on będzie się toczył, jeśli spotkamy się od czasu do czasu. Tu nie ma ciągłości, nie pracy i nie ma procesu. Wiele wnoszę w to, co jest między nami, ale ta zasada działa w dwie strony.
Dziś wiesz, że Twoje argumenty mnie nie przekonały. Nie kontynuujesz spotkań ze mną, bo zgodnie z Twoją decyzją szukasz innego terapeuty, który zgodzi się tak pracować. I to nie będę ja. Moja praca w relacji terapeutycznej, jakość spotkań, wnoszone uczucia i emocje, rozmowy i łzy są dla mnie nienegocjowalne. Chwilę Twojego namysłu wyczułam dopiero w pytaniu, czy lecząc się u lekarza lub dbając o swoje ciało, regularność też nie jest podstawową regułą. I tego się będę trzymać. I wcale nie chodzi tu o pieniądze.