Asertywna seksualność– termin, który lubię dużo bardziej niż angielski, nie dla wszystkich zrozumiały „sexual consent awareness”. Choć seks i nagość są wszechobecne, nadal obserwuję duży kłopot w wyznaczaniu swojej własnej bezpiecznej przestrzeni seksualnej.
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo unikamy tematu bezpieczeństwa i świadomego wyrażania potrzeb oraz pragnień seksualnych partnerowi lub partnerce. Jeszcze częściej nie wyrażamy niezgody, kiedy proponują nam praktykę seksualną, na którą nie mamy ochoty lub jej nie lubimy. Robimy to z różnych względów: aby nie zawieść partnera/rki lub „nie zrobić z siebie” osoby pruderyjnej. Rozmowy o seksie, o tym co w nim lubimy i czego nie lubimy, prowadzone są często w wulgarnej narracji lub w postaci erotycznych dowcipów.
Szkolimy się z asertywności w biznesie, ale brakuje nam narzędzi i wsparcia do treningu swojej asertywności w relacjach i seksie. Asertywność seksualną rozumiem jako świadome wyrażanie i realizowanie swoich potrzeb i pragnień bez nadużywania siebie dla zaspokojenia potrzeb i
pragnień partnera/rki. Prosta definicja, trudniejsza realizacja. Asertywność seksualna to szacunek do swojej seksualności oraz seksualności partnera/rki. Do swoich ciał, upodobań, możliwości, osobowości i temperamentu.
Wszelkie praktyki realizowane wbrew swoim potrzebom, a jedynie dla partnera/rki są poddaniem się i powiedzeniem sobie samemu/mej „NIE”. To zagubienie siebie i robienie czegoś dla kogoś. Kiedy stan taki trwa permanentnie, przeradza się w stałą niechęć do siebie, seksu i relacji intymnych. I co chciałabym wspomnieć na końcu: rodzice, którzy w seksie nie znajdują spełnienia i radości, między wierzami, nieświadomie, przekazują podobny model dzieciom. Ileż razy młodym dziewczynom powtarzano: „faceci tak mają”, „jak nie zrobisz tego z nim, to poszuka tego gdzieś indziej”. To bardzo obciążające i frustrujące słowa dla młodych kobiet. Podobnioe młodzi chłopcy są konfrontowani z mitem o męskiej permanentnej gotowości na seks, mężczyźnie zdobywającym a nie zdobywanym i całą masą innych patriarchalnych opowieści. Wierzcie albo nie, do dziś nawet w nowoczesnych rodzinach wtłacza się córkom i synom stereotypy, które są dla nich bardzo obciążające. Wielka szkoda.