Mimo, że żyjemy w dobie kultu ciała, wytrenowanego w siłowni i skatowanego dietami, jesteśmy coraz dalej od niego. Zadbane, wysportowane, wymodelowane z obowiązującym kanonem, staje się coraz bardziej obce. Nie słuchamy go, to my wydajemy rozkazy jak ma wyglądać i decydujemy, co by jeszcze w nim poprawić. Najważniejsze, aby się dobrze prezentowało, bo to zagwarantuje nam pożądany wizerunek. Uff?.
Uwierzyliśmy w maksymy, które oddzieliły ciało od umysłu i ducha. Rozwijamy te dwa światy osobno, w mało synchroniczny sposób. Szkoda. Przecież są jednością, doskonałym układem scalonym, który stanowi o naszym człowieczeństwie. W ujęciu zachodnim, przed ciałem stoi masa ważnych, codziennych zadań. To główny powód, że o nie dbamy. Przecież nie może nas zawieść- stąd treningi, diety i jakieś zabiegi chirurgiczne, mające wydłużyć okres atrakcyjności fizycznej najlepiej do wieczności. Bóle w ciele, złe samopoczucie lub bezsenność tłumaczone są przeciążeniem podczas treningów albo niewygodnym materacem. Do głowy może nam nie przyjść, że ciało wysyła sygnał, o nieprawidłowościach albo niedostatkach. Ból zagłuszamy tabletkami i pędzimy dalej. Nie ma czasu na poszukiwanie przyczyn takiego stanu, bo zadań nikt za nas nie wykona.
Kultura Wschodu interpretuje kwestię jedności ciała i ducha jako oczywistą i naturalną. To jeden kosmos. Nierozerwalny. Kiedy dochodzi do rozdzielenia, ciało choruje, a umysł jest podatny na wszelkie kryzysy psychiczne. Dlatego tak ważne są medytacje, tai chi oraz inne praktyki, które ćwiczą w nas jedność i poczucie pełni.
W kulturze zachodniej psychosomatyka coraz głośniej nam uświadamia, że często nie w ciele, a w umyśle powinniśmy poszukać przyczyn cierpienia fizycznego. Jakie lęki nas trapią, co nam nie służy, że ciało się buntuje? W naszej cywilizacji, niewielu lekarzy (znam jednak chlubne wyjątki) traktuje zagadnienie holistycznie. Przepisane medykamenty mają szybko zaleczyć dolegliwość. Szukanie przyczyn odbywa się głównie na poziomie fizyczności. Silne emocje wychodzą przez ciało. Jeśli ich nie wyrażamy, to podobnie jak woda, gdzieś wybiją. Radość rozpierająca nam piersi i powodująca motyle w brzuchu, to piękny i najprostszy przykład. Złość zaciskająca nam palce w pięści lub lęk powodujący kłucie koło mostka, to kolejne. Każdy ma swoją własną mapę emocji w ciele i różnie może je odczuwać. Nie warto temu zaprzeczać, warto to oswoić i przyjrzeć się, jak nasze życie wewnętrzne współpracuje z ciałem. W najbliższy wolny dzień warto sprawdzić to wykonując swoje ulubione zajęcia- ciało i duch dopełniają się. Dla jednych będzie to ulubione miejsce, wyciszenie i wsłuchanie się w rytm przyrody, dla innych może to być muzyka, taniec, malarstwo lub wędrówka. To co kochamy, pozwoli zjednoczyć się ciału z umysłem. Sami znajdziecie na to przykłady w codziennym życiu. Szukajcie w całości, nie rozdzielajcie tych światów bo one osobno nie istnieją. Pełni i jedności Wam życzę