Od dłuższego czasu zajmuję się intensywnie kwestią poszukiwania nowych dróg, dążenia do realizacji swoich zamierzeń i znajdowania w tym spełnienia. Nie ukrywam, że mierzę się z podszeptami umysłu, który sugeruje mi rozsądnie drogę najkrótszą, najmniej obciążającą i najbardziej racjonalną. Właściwie należałoby ją wybrać i krok do kroku zmierzać do celu. Przy okazji męczy mnie pytanie, czy to na pewno dobry wybór. Dokąd mnie ta droga zaprowadzi i czy jest najwłaściwsza. Towarzyszy mi też poczucie, że jestem w średnim wieku i czasu na eksperymentowanie mam mniej niż kiedyś.
Po ostatnich wydarzeniach, które rok 2019 zrobiły bardzo intensywnym czasem w moim życiu, spoglądam na to nieco inaczej i wiem, że drogę tworzę ja. Nie wybieram, tylko tworzę, bo nie mam żadnych gotowych wzorców. Mam tylko narzędzia by jej szukać. W ostatnio czytanej przeze mnie książce pt: „Inny Meksyk. Opowieści zapatystów” znalazłam teksty, które bardzo mi służą. Jest to zbiór bardzo prostych a jednocześnie mądrych tekstów o istocie życia, opartych na historii ruchu zapatystów. Między innymi jest przypowieść o poszukiwaniu i wyborze drogi. I o tym, że zazwyczaj trudno ją znaleźć od razu. Pójście i zawrócenie z niewłaściwej jest etapem dochodzenia do tej, która jest moją. Kiedy jestem na nie swojej ścieżce, warto obejrzeć się do tyłu, aby zobaczyć skąd wyszłam. Tam jest moje doświadczenie i to, co ze sobą niosę przez życie. Wejście na ścieżkę, która nie jest tą poszukiwaną, ale podążę nią nie oznacza, że jej wybór był błędem. Ta niewłaściwa przydaje się aby zrozumieć, że jednak nie jest dla mnie. I wtedy mogę pójść dalej, bo już wiem więcej, jestem bliżej choć nadal szukam, traktując wszystkie próby jako indywidualne i wyjątkowe doświadczenie.