Kolejny sezon urlopowy dobiega końca, przynajmniej dla tych, którzy w taki czy inny sposób związani są ze szkołą i jej rytmem. Chwila oddechu i od lutego na nowo się zacznie: planowanie najpierw first minute, potem last minute, zabytki, plaże, oferta kulinarna oraz wycieczki mniej lub bardziej fakultatywne.
Kierujemy się różnymi względami i jedziemy tam, gdzie jeszcze nie byliśmy, albo tam, gdzie już spędzaliśmy urlop i wiemy, czego się spodziewać. Warto pamiętać, że niewiele nam to da, jeśli nasze wakacje, nie będą połączone z podróżą wgłąb siebie. Wakacyjna potrzeba- takie określenie bardzo mi tu pasuje. Co jest moją wakacyjną potrzebą? Z czym chcę i mogę się skonfrontować, bo mam więcej czasu ? Gdzie jestem w moim życiu i dokąd zmierzam? Czy mi na pewno dobrze na tej drodze czy chcę coś zmienić, tylko nie bardzo wiem, co i jak?
Niecodzienne okoliczności pozwalają sobie odpowiedzieć na pytanie, co mogę wnieść w moje życie, aby było bardziej satysfakcjonujące? Co chcę zmienić w relacjach z ludźmi? Jakie one mają być? Z czym będę szczęśliwsza/y?
Podczas moich wakacji ważnym porannym dla mnie rytuałem było przycupnięcie z kawą na tarasie. Wszystko , co wtedy przychodziło mi do głowy, notowałam. Wyłaniał się z tego obraz mapy mojego życia. Dużo łatwiej niż w domu, umiałam nazwać to, co chciałabym zacząć robić inaczej. Zbierałam te chwile jak drogowskazy na kolejne miesiące.
Udało mi się przybliżyć do odpowiedzi na najważniejsze pytania. Obojętnie jak daleko wyjedziemy i jak wspaniałe zrobimy zdjęcia. Jeśli spotkamy wszystkich, oprócz siebie, to zaliczymy kolejny wojaż, zrobimy kolejne zdjęcia i będziemy mieć materiał na Facebooka. Naprawdę zostanie nam niewiele więcej?